IMG_7184.jpg

Historia Polskiej Szkoły przy PMK

Szkoła dzisiaj

 Szkoła Polska w Marly powstała ponad 20 lat temu pod nazwą Szkoła Języka Ojczystego. Obecnie uczęszcza do niej kilkanaścioro dzieci, które uczą się w trzech grupach wiekowych. Przedszkolaki uczą się głownie przez zabawę - rysowanie, kolorowanie, śpiewanie, tańczenie. Dzieci nieco starsze uczą się czytania i pisania, a najstarsza grupa zgłębia tajniki polskiej gramatyki i ortografii, poznają polską historię i geografię. Wszystkie trzy grupy uczęszczają na lekcje religii, prowadzone przez księdza Łukasza pracującego dla Polskiej Misji Katolickiej w Marly.

Szkoła w Marly nie miała by szansy przetrwać bez zaangażowania rodziców uczęszczających do niej dzieci, których z roku na rok jest coraz więcej, oraz bez wsparcia nauczycieli i księży pracujących dla Polskiej Misji Katolickiej w Marly.

Po dziesięciu latach istnienia do Szkoły Polskiej w Lozannie uczęszcza trzydziescioro uczniów, pracujących w pięciu grupach: 3 grupy w środy i 2 w soboty. Najliczniejsza obecnie jest grupa przedszkolaków, grupa przyszłości. Pierwszaki uczą się czytać i pisać, dzieci kilka lat starsze doskonalą te umiejętności, a najbardziej zaawansowane zgłębiają tajniki gramatyki języka polskiego i polskiej literatury.

Szkoła Polska działa dzięki wsparciu Polskiej Misji Katolickiej w Marly i księży tam pracujących. Dzięki zaangażowaniu i dobrej woli nauczycieli, rodziców i dzieci mieszkających w Lozannie i okolicach. Celem jej istnienia jest nauczanie języka polskiego, polskiej historii, religii oraz przekazywanie naszym dzieciom ojczystych tradycji.

Ważne jest wspieranie polskich rodziców, na których w największym stopniu spoczywa odpowiedzialność za wychowanie w polskości. Celem istnienia szkoły jest również współtworzenie polskiej wspólnoty, która ciągle zmienia się i wzrasta. W naszej szkole dzieci znajdują przyjaciół, a rodzice wsparcie nauczycieli i innych rodziców.

 

10 lat Polskiej Szkoły w Lozannie

Lata spędzone na emigracji powinny chyba liczyć się podwójnie - raz tęsknotą za ojczyzną, drugi trudami życia w obcym kraju. Pewnie można to uprościć i wybrać jedną opcję, cóż kiedy czasem nie można a i nie zawsze warto. Tę niezbyt oryginalną refleksję narzuciło mi przypomnienie ks. Rektora Polskiej Misji Katolickiej o dziesięcioleciu istnienia Szkoły Polskiej w Lozannie. Okrągła rocznica, oprócz radości z rozwijającego się tak pomyślnie dzieła, domaga się przypomnienia choćby pokrótce jego historii.


Dziesięć lat nieprzerwanej działalności, mimo że naznaczonych wieloma zmianami nauczycieli i lokali, to na pewno sukces przede wszystkim rodziców, którzy dostrzegają wartość przekazania dziedzictwa przodków w edukacji swych dzieci urodzonych najczęściej już w nowym kraju. Zasługa Polskiej Misji Katolickiej jest nie do przecenienia - szkoła zawdzięcza jej ramy organizacyjne, rozwiązanie problemów lokalowych, możliwość katechezy. Do tej laurki trzeba dołączyć nauczycieli, obecnych, ale też i tych którzy tę szkołę tworzyli. Warto by pewnie wymienić sukcesy - te dziesiątki przygotowanych z mozołem jasełek, akademii, przedstawień, występów a i nagród w konkursach naszej ambasady. Ale zawodna często pamięć wydobywa z pamięci fakty sięgające daleko poza dziesięciolecie...

Wśród dużej grupy Polaków, którzy tu zamieszkali w latach 80-tych, wtedy jeszcze najczęściej bez prawa powrotu do kraju, potrzeba nauki dzieci była jedną z pierwszych podjętych wspólnie inicjatyw. Jak każde udane dzieło ma ono wielu ojców, ale uczciwość domaga się, aby wspomnieć Stefana Wojciechowskiego i jego niespożytą energię, która w 1984 roku doprowadziła do powstania regularnych zajęć z języka polskiego i historii dla dzieci, a nauki francuskiego dla oczekujących nań rodziców. Twarda rzeczywistość wzięła górę nad entuzjazmem - szkoła nie przetrwała dłużej niż dwa lata, więc nie będziemy święcić 25-lecia.

Musiało minąć kilka lat, w Polsce zmienił się ustrój, na Misję przybył nowy rektor, ks. Ksawery Sokołowski, któremu obok zadań duszpasterskich leżało na sercu wychowanie patriotyczne młodej emigracji. Szkoła nie od razu wznowiła działalność. Przez kilka lat jej namiastką były sobotnie spotkania dorastającej młodzieży z młodym pomocnikiem Rektora, ks. Andrzejem. Ksiądz nie nauczał co prawda ortografii, katecheza też mogłaby niejednego inkwizytora wprawić w zakłopotanie, ale było zawsze wiele radości, niekończących się rozmów, czasem trudnych, tak jak życie rzuconych w obcy świat młodych ludzi (w większości filles au pair), ale nade wszystko była tam Polska. W tęsknocie, wspomnieniach, wierszach, śpiewie. To wtedy zaczęliśmy przygotowywać jasełka, programy poezji na narodowe święta, rocznicowe akademie. Trema czasem myliła słowa, zwłaszcza gdy mały Jezusek w żłóbku wrzeszczał wniebogłosy, dykcja pozostawiała trochę do życzenia, ale Aniu, Agnieszko, Bożenko, Moniko, Gosiu, Grażynko, Zuziu - to waszej młodości, radości i patriotyzmowi zawdzięczamy, że znów poczuliśmy się wspólnotą, na obcej ziemi a u siebie.

Każdy z polskich ośrodków w Szwajcarii ma swoją specyfikę i swoje problemy. Lozanna przez lata borykała się z problemami lokalowymi, zmianami kościołów i sal parafialnych. Kiedy wydawało się, że sytuacja wreszcie jest stabilna, można było znów pomyśleć o szkole dla najmłodszych. Z początku na zmianę z katechezą i trochę w formie zabawy i śpiewu, a z nastaniem nowego Rektora, ks. Krystiana Gawrona, na poważnie, z podziałem na grupy wiekowe, ze stałymi opłacanymi  (!) nauczycielami, programem zajęć i świadectwami. To było właśnie 10 lat temu. Byłoby niewdzięcznością nie podkreślić jeszcze raz ogromnej zasługi, niespożytej energii i pracy ks. Rektora Gawrona włożonej w prowadzenie i działalność szkoły, w jej powodzenie i trwałość. Jego troski o uczniów i zaufania do nauczycieli.

Czego uczyliśmy? Jeśli zgodzą się ze mną moje koleżanki-nauczycielki, napisałabym, że chyba najbardziej - miłości do Polski. Błędy ortograficzne dziadkowie w kraju nam wybaczą, daty historyczne znajdziemy na internecie, ale żeby zrozumieć kim się jest, trzeba też wiedzieć skąd się jest i co to znaczy.

Czy ta lekcja przyniosła oczekiwane rezultaty? Mówi się, że praca nauczyciela jest niewdzięczna, włożony wysiłek nie zawsze owocuje oczekiwanymi efektami. Nie wiem: uczniowie z pierwszych lat szkoły to dzisiaj już niemal dorośli ludzie, nawet ci najmłodsi żyją swoim szwajcarskim życiem nastolatków. Ale myślę, że Jola Smogur, nauczycielka młodszej grupy, może dziś dzielić satysfakcję z rodzicami Julii Janus, swej dawnej uczennicy, która za pracę semestralną poświęconą zbrodni w Katyniu dostała najwyższą ocenę, uznanie kolegów i nauczycieli. A żeby nie było zbyt rocznicowo, "laurowo i ciemno", pozwólcie zakończyć wyszperanym w kronice klasowej wypracowaniem Izy Depczyk, dziś studentki uniwersytetu w Stanach Zjednoczonych, a wtedy 13-letniej uczennicy Szkoły Polskiej w Lozannie:

Wady i zalety Polaków

Patrząc na Polaków i porównując ich do innych krajów widzę dużo zalet jak i także wad. Na przykład Polacy mają zwyczaj ustępowania paniom starszym miejsc w autobusach. W Szwajcarii nie widziałam nigdy, żeby dziecko w moim wieku ustąpiło miejsca osobie starszej. Także kiedy byłam w Tunezji, panowie nie mieli żadnego poczucia elegancji ani wychowania i traktowali kobiety bez żadnego szacunku, np. nie otwierali drzwi, nie puszczali pierwsze i zachowywali się niemile co w Polsce byłoby wzięte za nie normalne, bo w Polsce kobiety są traktowane z wielkim szacunkiem. Za to wady jakie zauważyłam to że Polacy zawsze myślą że są najlepsi i są bardzo zarozumiali. Jak im się coś uda to będą wspominali do końca. Np. Adam Małysz nazywany bohaterem narodowym. Może to dlatego że Polska nie słynie z jakieś wielkiej popularności, więc jak taki Adam Małysz wygra parę medali to dla Polaków wielki powód do pociechy, jak i także do zarozumialstwa.Podsumowując, myślę że Polacy są ludźmi skorymi do dzielenia się, a to że mają jakieś tam wady to przecież każdy kraj musi mieć troszkę.

Dziś historię szkoły kontynuuje już młodsze pokolenie i  do niego należy zapisywanie jej dalszych dziejów. Te kilka wspomnień poświęcam tym, bez których skromny jubileusz nie byłby możliwy: rodzicom uczniów za ich chęć i docenienie wagi przekazania tradycji i polskiego języka, Polskiej Misji Katolickiej za umożliwienie istnienia szkoły i opiekę nad nią.

Byłym uczniom zaś chciałabym przypomnieć motto naszych lekcji, apel Jana Pawła II: "Wymagajcie od siebie, choćby inni od was nie wymagali".  Niech prowadzi was prostymi ścieżkami, gdziekolwiek się znajdziecie.

Tekst pani Ewy Zając